W szkołach uczono nas, że pierwsze ślady naszych przodków pochodzą ze wschodniej części Afryki. To właśnie tam znaleziono najsłynniejszego protoplastę ludzkiego gatunku – australopiteka, któremu nadano imię „Lucy”. Kolejne badania potwierdziły, że rówieśnicy Lucynki przemierzali w tym samym czasie także Afrykę Północną i Środkową. Możemy zatem założyć, że praktycznie cały kontynent był swego czasu domem dla dalekich krewnych człowieka.
Jak widać, setki tysięcy lat ewolucji musiało minąć, abyśmy mogli dziś zachwycać się pięknem naszego człowieczeństwa. Jesteśmy piękni nie tylko w sercach tych którzy nas kochają – jak mawia słynne powiedzenie – ale także z natury. Każdy z nas reprezentuje indywidualną formę, która będąc zbiorem cech fizycznych i psychicznych kształtuje wyjątkową jednostkę, którą jesteś Ty. Warto o tym pamiętać.
Brak możliwości depilacji nie przeszkadzał Lucy w osiągnięciu pełni szczęścia
Można się jeszcze nadal spotkać z opiniami, że lokalne kosmetyki będą działać lepiej, albo jedynie na ludzi zamieszkujących obszar, z którego się je pozyskuje. Mimo, że istnieją pewne niewielkie różnice fizjologiczne w skórze Afrykanek i kobiet o jaśniejszej karnacji, to nie wpływają one na sposób pielęgnacji. Sucha skóra, utrata jędrności, oznaki starzenia, uszkodzenia fizyczne, nierównomierne rozmieszczenie pigmentu, tłusta skóra, trądzik i wszelkie dermatozy dotykają nas bez względu na szerokość geograficzną, czy pochodzenie. Nie ma zatem znaczenia, kto będzie używał kosmetyku z żeń-szeniem, masła shea, czy kremu z nagietka. Zarówno działania jak i efekty pozostają te same.
Znaczenie ma zatem skład, sposób wytwarzania, jakość i przede wszystkim efektywność produktu. To, co przemawia za afrykańskimi kosmetykami dotyczy w głównej mierze bogactwa środowiska przyrodniczego i sposobu pozyskiwania surowców. W Afryce znajdziemy znaczną część występujących na świecie formacji roślinnych. Składniki wykorzystywane do produkcji kosmetyków pochodzą z upraw, będącymi owocem wieloletnich praktyk rolniczych lub pozyskiwane są dzięki starannym dzikim zbiorom. Formuły natomiast inspirowane są bogactwem ziemi przy wykorzystaniu ich naturalnych właściwości. Doświadczenie jakości zostało określone przez dziesiątki pokoleń wstecz, które skutecznie wykorzystywały moc naturalnych składników jakimi obdarzyła ich afrykańska ziemia.
Wydawać by się mogło, że dla Afrykanek przenoszenie ładunków na głowie, to pestka i przyjemność. Nic bardziej mylnego.
Rynek kosmetyków i związana z nim szeroko rozumiana pielęgnacja niejednokrotnie inspirowana był historycznymi i kulturowymi rytuałami. Spójrzmy chociażby na produkty K-beauty i J-beauty. Nie ma chyba nikogo, kto nie słyszał o koreańskich kosmetykach. Azjatyckie firmy mają większą siłę przebicia, stąd swego rodzaju boom. Afrykański rynek kosmetyków (A-beauty) jeszcze raczkuje, ale wszystko wskazuje, że już niebawem będzie stawiał mocne kroki w wielu światowych drogeriach. Nie mówimy tego z perspektywy ekonomicznej, ale wieloletniego entuzjasty afrykańskich kosmetyków i opinii naszych klientów.
Każde piękno wymaga troski i odpowiedniego kształtowania, niezależnie której sfery dotyczy. Nie inaczej jest z pielęgnacją naszego ciała. Tworząc markę Kikaboni, chcieliśmy zaczerpnąć ze źródła naszego piękna, jakim jest Afryka. To tam natura obdarzyła nas niezbędnymi dobrami, to tam miała początek kreacja naszego piękna. To tam znajduje się Kolebka Naszego Piękna, z której czerpiemy garściami tworząc markę Kikaboni.